sobota, 16 maja 2015

Misja Tułacz 2 #01 - w stronę Liechtensteinu

Jak zapewne duża część z Was wie. Pracuję w Irlandii jakieś 6-7 miesięcy i oszczędzam jak tylko się da, po to, by resztę roku spędzać w podróży. Od czasu do czasu zostawiam też po sobie ślad w postaci streetartowych malunków.W tym roku zimę postanowiłem spędzić w Afryce. Ten kontynent był gwarancją ciepła, egzotyki, zaskoczeń, fascynacji i pewnie odrobiny strachu. No, a poza tym Afryka jest dzika, a nie znowu tak samo modna jak Azja obecnie.Zatem postanowione. Z Bydgoszczy postanowiłem kierować się gdzieś w okolice Gwinei Bissau albo Gambii.

Mój bliski kolega upierał się, że pomysł wyjazdu z Bydgoszczy przez Niemcy, Szwajcarię, Francję i Hiszpanię do Afryki to głupi pomysł. I owszem, miał rację. Opcja tułaczki przez pogrążoną w zimie Europę Zachodnią była całkiem niemądra i jakoby zrobiona tylko by odhaczyć, ale uparłem się i koniec. Po za tym chciałem rozejrzeć się trochę w okolicach Szwajcarii, bo zawsze zastanawiało mnie czy to rzeczywiście taki bajkowy kraj do życia. W ogóle to wyobrażałem sobie, że jak już przeturlam się przez tę zimną, nieprzyjazną i drogą Europę to gdzieś tam na mnie będą w oddali czekać kraje upalne, pełne miłych ludzi, niskichcen i pięknych, uśmiechniętych dziewcząt.

Przygotowania do wyprawy na 100%.


Z Bydgoszczy znalazłem fuksiarsko podwózkę z blablacar do samego Liechtensteinu. Łatwo i wygodnie. Zadzwoniłem do pana Sławka, z którym wstępnie umówiłem się na wyjazd na początku stycznia. W przeliczeniu na kilometry wychodziło naprawdę śmieszne tanio. Tym samym, kilka dni później bezproblemowo znalazłem się w samym środku Europy Zachodniej. Sam przejazd zajął z dobre kilkanaście godzin, ale szczerze mówiąc kierowca (wspomniany pan Sławek) okazał się takim kozakiem, że tematów do rozmowy nie zabrakło. Wielkie pozdrowienia dla niego!

Widoki eleganckie ;)
Evelynn - młoda nauczycielka matematyki, która gościła mnie w Liechtensteinie w ramach couchsurfingu uratowała mi tyłek. Szczerze mówiąc mocno ucieszyłem się, gdy w ostatnim momencie przed wyjazdem moja skrzynka mailowa powitała mnie wiadomością od niej. „Wyjątkowo mogę Ciebie gościć, ale tylko na parę dni!” Parę dni pasowało mi idealnie, bo i tak po obejrzeniu Vaduz chciałem kierować j a k o ś się w dół w kierunku Hiszpanii.


"Mój" pokoik w Liechtensteinie w domu Evelynn.


Moje oczekiwania co do szwajcarskich okolic pokryły się z rzeczywistością. Niektóre domki umieszczone blisko okolic Vaduz wyglądały skromnie, ale przecudnie zarazem . Krajobraz wygląda jakby został wyjęty spod pędzla pejzażysty. Na jednej z alpejskich łąk brakowało tylko niebieskiej krówki Milki. Niesamowicie wysokie ceny w Liechtensteinie przyprawiły mnie o szybsze bicie serca, ale widoki w Alpach również.

Do kościoła nie chcodzę, ale ten jest przecudny!

To tyle na teraz z podróżniczych opowieści. Część kolejna tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz