Całkiem niedawno, bo zaledwie dwa tygodnie temu wróciłem z gorącej
Afryki na, jak to się mówi, Stary Kontynent. Ledwo otrzepałem się
z kurzu, a już dopadła mnie europejska atmosfera. Przyjazdowi
mojemu towarzyszyła wielka depresja, która miała podobne podłoże
jak ta z zeszłego roku, gdy przyleciałem z Filipin. Nazwałem ją
nawet syndromem porajskim, bo jak się okazuje dotyka ono całkiem
spore grono podróżników. Trzeba będzie kiedyś to zjawisko
sklasyfikować i opisać.
W międzyczasie spotkałem się z rodzicami w Barcelonie i dobrze się
stało, bo niewiele mam ku temu okazji. Nie obyło się bez
międzypokoleniowych kłótni, ale koniec końca warto było, bo
rodzinę też trzeba od czasu do czasu zobaczyć. Zrozumiałem
również, że Europa to już za mało i chciałbym jedynie odwiedzić
jeszcze Albanię, Mołdawię i osławiony Amsterdam. Do reszty miejsc
już mnie nie ciągnie... No, może Portugalia byłaby przyjemna i na
pewno miło byłoby znowu zagościć w Budapeszcie. Nie mniej –
Europa może poczekać. Teraz trzeba snuć plany podbojów dalszych,
egzotycznych obszarów.
Ucierpiał mocno mój portfel. I nie tylko przez sielankę jaką
sobie zafundowałem, ale przez brak przychodów. Nie mogłem nawet wykonywać
drobnych opeacji online z powodu częstych przerw w dostawie prądu do afrykańskich domów. Nie pracowałem
łącznie od Dnia Niepodległości, czyli od 11 listopada do... 20
kwietnia. Dobrze się stało, że w Marsylii na lotnisku zablokowałem sobie niezdarnie kartę do bankomatu. Dzięki temu, gdy pojawiłem się w Irlandii na lotnisku wciąż miałem na wodę i taxi. Co robiłem od jesieni do wiosny? Dużo. W międzyczasie imprezowałem, odwiedziłem na dwóch
kontynentach łącznie 10 państw, poznałem setki nowych osób i
spotkałem kilka uroczych dziewczyn, które po dzień dzisiejszy
tkwią gdzieś w wspomnieniach. Przywiozłem też tonę wspomnień i
myślę, że wkrótce coś wobec tego na blogu naskrobię.
Afryka dużo mnie nauczyła, ale nie będę się tu wysilał na
ckliwe, piękne słowa. Trzeba pojechać i zobaczyć samemu... Na deser, zdjęcia. Do National Geographic raczej nie trafią, ale popatrzeć można.
|
Miejscowy gang. Lider zasłania twarz koszulką. |
|
Ta instytucja istnieje niemal wszędzie. |
|
Prawie jak w reklamie Milki. |
|
Piękny widoczek w Maroku. |
|
Miejscowy transport publiczny. |
|
Tanio i do syta! |
|
Ładne to i pożyteczne. |
|
Skwaszony, bo po dłuuugim spacerze. |
|
Kobiety co prawda nie w kuchni, ale też fajnie. |
|
Ja z ziomami. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz